Kto ma małe dziecko w domu,wie ze taki maluch może być mocno absorbujący,dlatego moje zajęcia,z serii "odnawianie/zmienianie" zajmują mi po kilka dni a nawet więcej.Tak tez było w przypadku świeczników,które zwiozłam,tak jak czajnik z poprzedniego postu :-)
Świeczniki stały w piwnicy i oczekiwały na swój koniec.Zapytana czy chce,ochoczo odpowiedziałam ze owszem.Mocno się nagimnastykowałam żeby zdrapać z nich kurz i cały brud zbierający się na nich przez pewnie lata..Jeden z wymienionych,większy,już jest gotowy.Dumna jestem bardzo bo i wygląda dobrze,nieskromnie dodam :-)Brakuje mi tylko pasującej świeczki ale z tym to już najmniejszy kłopot :-)
A tak wyglada juz gotowy :
Alicjo- powiem ci, ze te wieksze tez nie daja spokoju:).A swieczniki dobrze, ze przechwycilas- wyszedl bardzo ładnie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńświecznik jest piękny!
moje trzyletnie dziecko we wszystkim chce mi pomagać i przez to zawsze wszystko robię dwa razy dłużej... gdy tylko wracam z pracy ona zaraz mnie pyta: "będziemy filcować"?
pozdrawiam serdecznie :)
Świecznik prześlicznie wyszedł!!!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się też czajnik z poprzedniego posta!!!
Pozdrawiam
uwielbiam takie reaktywacje
OdpowiedzUsuńMuy delicado¡¡¡Saludos
OdpowiedzUsuńPoluję na takie świeczniki :) Wyszły elegancko :)
OdpowiedzUsuń